wtorek, 29 stycznia 2013

Mój przyjaciel Harvey

Genialny Kobuszewki. Ciepła, z lekkością zagrana sztuka, pełna smaczków i gierek słownych. O normalnych wariatach i normalnie nienormalnych. Harvey, u nas trż możesz zamieszkać:) na koniec tak wystraszylam się, ze podadzą mu zastrzyk, że aż się popłakałam.

niedziela, 27 stycznia 2013

droga

Zmieniłam codzienną drogę. Jeszcze niedawno przechodziłam obok wejść do metra i szlam prosto na mój bazar za ul. Puławską. Mijałam wtedy taki dłuuuugi płot z plakatami, dzięki któremu byłam na bieżąco co, kto i gdzie. Teraz pędzę do najbliższego wejścia, żeby zdążyć. Muszę pamiętać żeby od czasu do czasu wyjść wcześniej z domu i spokojnie pooglądać plakaty. Lubię je. Chociaż, tak najogólniej mówiąc, cała okolica jest brzydka. Płot okala plac, z lewej kamienica, nie wiem właściwie, raczej stary, zaniedbany budynek z cegły, z genialnymi muralami, i zupełnie do niej nie pasującym, wszędobylskim kebabem.

sobota, 26 stycznia 2013

Nie lubię jak Cię nie ma

Nie lubię jak Cię nie ma. Za to wiem za co Cię lubię. Za sok z cebuli, że jest, jak Cię o niego poproszę. Moja staroświecka, romantyczna duszo. Muszę wysłać Ci kiedyś depeszę. Ty wspaniale funkcjonowalbyś w czasach depesz.

piątek, 18 stycznia 2013

Tańcząca z Maskami

Smutno. Chciałabym coś do Ciebie napisać. Patrzę tępo w okno. W głowie takie kłębowisko słów, że do świadomości dociera jedynie głucha, tępa cisza. Widzę tylko Twój uśmiech jak sto milionów. Chyba wiem ile Cię kosztował. Nie, pewnie nie wiem. Nie pozwalaj by klepali Cię po tyłku i głaskali po głowie. Niech maska, na którą teraz się zdecydujesz będzie najwygodniejsza dla Ciebie. Pomyśl o własnej skórze, w niej najbardziej Ci do twarzy.

czwartek, 17 stycznia 2013

Chwile

Chwile krótkie, gdzie ona tak uciekają? Chwile długie, ciągną się jak mordokleja, wracają nocami, po co? Pocą się od nich dłonie. Nie bądźcie moje!

wtorek, 8 stycznia 2013

jedna

Niania chora. Z jeszcze zamkniętymi oczami dzwonię do mamy. Słyszę ' dobrze, że się jeszcze nie rozpakowałam. To tylko coś dorzucę i wsiadam w pierwszy autobus do Was'.(Ma 250 km). 8.20 jest już w drodze, a my ustalamy skład zastępczy, który będzie opiekował się Leonem do przyjazdu babci A. Najpierw Edzio, potem Kasia K, w międzyczasie pani Ola. W drodze do pracy dzwonię kontrolnie do mamy - 'i jak, dobrze?' 'Dobrze, tylko coś mi strzyknęło jak wkładałam torbę do bagażnika autobusu'...
Jedna choroba uruchamia łańcuch osób i zdarzeń żeby jedna mama mogła pójść do pracy a jedno dziecko było zaopiekowane.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Wracam do jaglanki

W sobotę dopadł mnie ból brzucha jakiego dotąd nie zaznałam. Balon, stale powiększający swoją objętość, jakimś cudem dostał się do wnętrza mych trzewi, rósł i nie chciał przestać. Nie pomagało nic, ani gorąca kąpiel (przyniosła ulgę tylko na chwilę), ani pół godzinki bez rozwrzeszczanej rodzinki,  ani śmieszny polski film ( przez niego robiło się momentami gorzej, bo jak się śmiałam to płakałam z bólu). Poszłam więc ..., nie, nie po rozum do głowy, a po książkę o odżywianiu wg. pięciu przemian, żeby odświeżyć pamięć. Tego dnia nie dałam rady ugotować niczego innego, oprócz wody - nie była to jednak zwykła woda , a kranówa gotowana 10 minut. Piłam i sikałam, aż rano obudziłam się w stanie, który pozwolił mi doczłapać się do kuchenki. I zaczęło się:
- kasza jaglana z jabłkami i syropem klonowym
- zupa mocy czyli nasz rosół tylko z plasterkiem świeżego imbiru i goździkami wbitymi w cebulę (ja zrobiłam na króliku - tylko nie mówcie moim dzieciakom)
- tarta z jabłkami na razowej mące orkiszowej

I odżyłam! Chcecie przepisy?

sobota, 5 stycznia 2013

Piana

Pięć minut w wannie. Z uszami zanurzonymi w pianie. Pękanie bąbelków. Psstryk, psstryk. Ale relaksssssss.

piątek, 4 stycznia 2013

Grzane piwo Edzia

Piątek, kaszel, sofa i ja. oraz grzane piwo Edzia (oboje najlepsi na świecie).

Przepis na 2 porcje po 250 ml
- 0,5 l ulubionego piwka
- 3 goździki
- 1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
- odrobina gałki muszkatułowej
- 1 żółtko

Jeżeli piwo jest z lodówki, należy je lekko podgrzać przed dodaniem żółtka. Wcześniej dodać przyprawy. Bardzo delikatnie wymieszać. Podgrzać, nie doprowadzając do wrzenia, inaczej z żółtka zrobią się gluty. Nalać do kubków, do każdego dodając po łyżeczce miodu. I jeszcze trochę serca, podpowiada Edzio:)

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozkrakiem, okrakiem

Rozkrakiem, okrakiem. Drugie życie potrzebne od zaraz!

Wróciłam do pracy, z pracy. Tu pieniądze, tam serce. Chciałabym być tu i tu. Planowanie, nie moja bajka a muszę stać się Królową tej przestrzeni.

Dziś cała trójka ryczała. Mój mały poranny armagedon. A tu czas stoi. Od roku się tyle nie nasiedziałam. Nogi mi odpoczną, głowa ochłonie. Czy takie wyhamowywanie i przyspieszanie kilka razy dziennie jest zdrowe?

Dziś wypada dzień kuchenny. Zaczyn dojrzewa, mięcho na lazanie jest i jeszcze banoffee dla Kuby. Ogarnę.