wtorek, 31 grudnia 2013

Kolejny rok za mną, za nami

Mija 2013 rok. W zasadzie, dlaczego tylko raz do roku siadam i mam poczucie, ze powinnam się zatrzymać, pomyśleć, podsumować. Kiedy nie myślę, że muszę przychodzi mi to dużo łatwiej. W ogóle, ładniejsze myśli przychodzą mi w łóżku.. Pewnie kiedyś tak będzie, myślisz, te zdania są dobre, a one transferowane są na papier lub do komputera. Miało być o przeszłosci a wybiegam w przyszłość.

Dziękuję za kolejny rok w zdrowiu, z dziećmi blisko. Tak się cieszę, że się kochamy i to sobie mówimy, i się przytulamy, łapiemy się za ręce, razem śpiewamy, pieczemy. Tak dobrze móc cieszyć się codziennością. I na prawdę, każdy z nas, codziennie, ma powody do zadowolenia. Był taki czas, kiedy było trochę mniej różowo, i wtedy, zeby się nie poddać postanowiłam, że codziennie będę zapisywała jedną rzecz, która mi się udała, która mnie cieszy. Pierwsza, jaką zapisałam, to było to, ze zmieniłam rybkom wodę - od początku, do końca, sama. Sama - to było wtedy kluczowe, bo wielu rzeczy musiałam się nauczyć robić w pojedynkę, a jednocześnie nie odpowiadałam już tylko za siebie.To nie mają być sprawy jakieś superważne, one mają mieć znaczenie dla Ciebie. 

Kochani, cieszcie się, doceniajcie, a jak na prawdę się nie ma z czego cieszyć i czego doceniać to trzeba to zmienić. I iść dalej. 

Ja się cieszę moją rodziną. Moją mamą, która zawsze jest, kiedy jej potrzebuję. Mamą Andrzeja,doceniam  jej spojrzenie na świat, oczami kogoś, kto przeżył wojnę, głód, przyjaźń bez telefonu i komputera. Jędrkiem, jego ciepłem, cierpliwością, tym, że się cieszy, ze się mamy. Sonią jej dobrocią i miłością do młodszego rodzeństwa, wytrwałością, tym, że jest obowiązkowa, uczynna i ma dobre serce, wytrwale rysuje i szkicuje, uczy się nut. Szymkiem, jego rysunkami i ich podpisami, to Sonia nauczyła go pisać i czytać. On się wkurza,jak coś wychodzi mu inaczej, niż by chciał - nazywam go wtedy Szymek Twórca i Niszczyciel. Leon wesołek, uśmiechnięty, biegający, mówiący po swojemu. Tyle jest w nim dobrych emocji 

Dziękuję. Na przyszły rok poproszę o umiejętność mądrego wybierania, więcej konsekwencji, samozaparcia i systematyczności. Żeby wystarczało mi mniej snu. Nie opuszczały mnie dobre pomysły, i starczało siły i odwagi na ich realizację. 

sobota, 28 grudnia 2013

Nie wolno marnować żywnści. I chleb Karolci na zakwasie, dla cierpliwych, ale ciut leniwych

Nie wolno marnować żwności. Tak mówi babcia Gienia zsypując okruszki chleba do papierowych tytek. Wychodząc na spacer dostajemy je, aby nakarmić ptaszki. Żywność, pożywienie - w tym słowie jest życie. Takie połączenie ma sens. Lubię to slowo dużo bardziej niż jedzenie, w którym nie ma niczego, prócz biernego mlaskania, kłąpania zębami.

Minęły kolejne Święta Bożego Narodzenia. Kolejny raz u nas z babciami Alą i Gienią, dzieciakami, choinką i gorączką przygotowań.

W międzczasie Karolcia nauczyła mnie piec chleb na zakwasie, ale bez zaczynu.

Przepis na jedną keksówkę:
- w sumie 500 gr różnych mąk np. żytniej razowej, orkiszowej, żytniej chlebowej, pszennej razowej
- 450 ml wody
- 2 łyżki soli
- 2 spore łyżki zakwasu żytniego
- opcjonalnie pół szklanki pestek/nasion (słonecznik, dynia, czarnuszka, etc)

Wszystkie skłądniki mieszamy. Formę keksówkę smarujemy olejem, posypujemy plątkami owsianymi, przelewamy ciasto i odstawiamy na co najmniej 10 godzin w ciepłe mejsce do wyrośniecia.
Wyrośnięte ciasto posypujemy mąką lub np. słonecznikiem lub pestkami dyni. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 220 stopni, peczemy 15 minut, zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy kolejne 45 minut. 10 minut przed końcem czasu pieczenia smarujemy olejem rzepakowym. I gotowe. Smacznego.

sobota, 7 grudnia 2013

Idą Święta -gryczane pierniczki bezglutenowe, bezcukrowe, na maśle klarowanym

Zaniedbałam mój pamiętnik ze stop klatkami. Było wiele momentów do opisania. Codziennie jest ich kilka - poranki, kiedy budzę się wkomponowana w ramy łóżka, na którym malujemy rodzinny portret. Poranna układanka nigdy nie jest taka sama - raz Le z prawej, innym razem w poprzek, z zaślinionych policzków wyczytać można sen, odkryte małe stópki szukają oparcia i wiercą się dopóki go nie znajdą. Wściekam się, że nie wygonie i ciasno, a z drugiej strony wiem, ze taki czas nie wróci.

Jest zimno. Spadł pierwszy śnieg. Przyleciał orkan nazwany Konstantym. Tańczą na wietrze porozrywane upiorne banery. Jest ciemno już przed 16 i więcej siedzimy w kuchni. Dziś So i Szy stwierdzili, ze sami coś upieką a ze idą święta to pieką pierniczki. Ja im tylko czytam składniki, pomagam znaleźć co trudniejsze składniki i sobie tu pisze. A Le właśnie wykorzystał moment zamieszania i wymazał całe nogi długopisem. Bo bardzoo nie chciał założyć spodni, W ogóle Le + dlugopis = szkody.

Gryczane pierniczki bezmleczne, bezglutenowe, na maśle klarowanym

2 szklanki mąki gryczanej
szczypta soli
6 łyżek masła klarowanego
1/2 szklanki miodu gryczanego (może być inny)
2 łyżki kakao
przyprawy - po pół łyżeczki- goździki, pieprz, ziele angielskie, kardamon, kurkuma, kolendra, imbir, gałka muszkatołowa, cynamon (te, które macie w ziarenkach zmielić w młynku)
2 jajka

Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy szczyptę soli. W garnuszku na małym ogniu rozpuszczamy masło, dodajemy miód, kakao i przyprawy. Jak się połączą zdejmujemy z ognia i zostawiamy do przestygnięcia. Następnie łączymy z mąką, dodajemy jajka i wszystko razem miksujemy. Ciasto będzie gęste, ale sprężyste i elastyczne. Stolnicę posypujemy mąką gryczaną, wałek też  i cieniutko rozwałkowujemy - nasze pierniczki były bardzo cienkie - jakieś 2 mm. Pieczemy 6/7 minut w
temperaturze 170 stopni Celsjusza.






piątek, 13 września 2013

Hej!

Kocham Cię Soni! będę Cię brała za rękę i będziemy chodzić na spacery, bez celu, chociaż pogoda teraz jest taka, ze moze lepiej obrać jakiś cel. Raz muzeum lub galerię, kiedy indziej księgarnię, kawiarnię. A Ty gdzie chciałabyś pójść?  Kocham Cię córeczko!

czwartek, 12 września 2013

Ogórki kiszone idealne - czyli jak je robi Darek

Darek robi świetne przetwory. Ale ogórki kiszone przez niego to totalne mistrzostwo świata. Twarde, kwaśne, doskonałe. I ta woda spod ogórków,. miód w gębie. Są z nami wszędzie, gdzie razem wyjeżdżamy - pod namiotem nad jeziorem Czarnym, w Hajstrze, w Krynicy i kiedy tylko nas odwiedza, zawsze z nimi, nigdy sam:) Nasz ogórkowy Pan. Postanowiłam spróbować czy mi też wyjdą takie dobre. Poprosiłam o przepis - zamieszczam poniżej. Ale Darek od razu zastrzegł - na kiszenie ogórków jest już za późno! Ogóry kisi się tylko do 24 sierpnia. Zaryzykowałam. Zobaczymy.

Ogórki kiszone - Darkowy przepis

Z 5 kg ogórków wychodzi ok.12 słoików 0,9-1,0 l.

Na 1 słoik dwa baldachy kopru suchego z nasionami , 3-6 ząbków czosnku duże/średnie, chrzan około 15cm na grubość palca (rozpołowić wzdłuż ), łyżka stołowa płaska soli .
Ogórki moczyć ok.8godz.w zimnej wodzie chyba że zrywane przed samym kiszeniem to tylko umyć.

Na dno 1 baldach kopru 1 duży lub 2 średnie ząbki czosnku i pionowo połówkę rozciętego też pionowo na dwie części chrzanu ( jeżeli chrzan drobniejszy to w kawałkach ekwiwalent całości ).
Ogórki upychamy pionowo.Wciskamy pionowo drugą część chrzanu naprzeciw pierwszej. Miedzy górne wierzchołki ogórków wpychamy dwa średnie ząbki czosnku i na tą warstwę ogórków układamy ciasno górą warstwę ogórków pionowo jeżeli się zmieszczą lub poziomo gdy mało miejsca. Wciskamy 1 duży lub dwa średnie ząbki.czosnku . Na wierzch baldah kopru i na to łodygi kopru poziomo na krzyż by zablokować przed wypływaniem ponad płyn . Zostawić ok.2 cm wolnego miejsca od góry.
Sól rozpuścić we wrzątku ( szklanka ) i wlać do słoika. Uzupełnić wrzątkiem do wysokości -0,8cm od krawędzi słoika tak by nic nie wystawało ponad wodę. Zakręcić mocno i odstawić na 7 ( upały ) do 14 (chłody ) dni w temperaturze pokojowej . Im dłużej tym kwaśniejsze .Będzie wyciekać kwas, ale to normalne - trzeba poustawiać słoiki na talerzykach, etc . Potem do piwnicy.

Na małosolne wystarczy 3-5 dni i do lodówki lub zjeść.
Po otwarciu słoika trzymać w lodówce by nie pleśniały .

W słoju 3L po każdej warstwie ogórków czosnek i trochę kopru . Chrzan pionowo aż pod wieczko -2cm .Tak rozplanować by na wierzch też dać czosnek i koper .

W przypadku małosolnych , po zjedzeniu ogórków i jeżeli nie ma pleśni można załadować do kwasu następną partię ogórków i odstawić na 3-4 dni w temp.pokojowej a następnie do lodówki .

Smacznego :)

środa, 11 września 2013

Powiedzonka Szymonka


Mam wszystkie choroby świata. Katar, kaszel i czkawkę za jednym sposobem.

Oraz nowy trend w twórczości artystycznej Szy

szarlotka z płatkami jaglanymi z pierzynką i kruszonką oraz malinami.Można mlaskać:)

Wyszła z pieca dokładnie o 1 w nocy!
 Czy to nie znak?
 Że co?
 Że pstro!

Szarlotka z płatkami jaglanymi z pierzynką i kruszonką oraz malinami

Na spód:
- 100 gr masła pokrojonego w kostkę
- 80 gr cukru
- 100 gr mąki ( może być pszenna, orkiszowa lub gryczana - z gryczaną będzie bezglutenowa)
- 100 gr płatków jaglanych
- 2 zółtka

Jabłka
- ok 1 kg Antonówek 
opcjonalnie - rodzynki, trochę cukru trzcinowego, ekstrakt z wanilii

Pierzynka
- 2 białka + 2 łyżki cukru pudru.

Kruszonka
- łyżka masła + łyżka cukru + 2 łyżki mąki

Wszystkie składniki na spód wrzuć do miski, zagnieć ciasto, włóż do lodówki. W tym czasie przygotuj jabłka - obierz, pokrój na mniejsze kawałki, wrzuć do garnka, podlej wodą i praż pod przykryciem.
Z lodówki wyjmij ciasto, wylep spód blachy, nakłuwaj widelcem. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza, piecz 15 minut. Wyjmij podpieczony spód, przełóż jabłka, ułóż na jabłkach maliny. W międzyczasie przygotuj pierzynkę - ubij na sztywno białka, dodaj cukier puder i jeszcze chwilę ubijaj. Pierzynką przykryj maliny. Pierzynkę posyp kruszonką. Wstaw ciasto do piekarnika na kolejne 20 minut.
Można mlaskać:)



Samorobiące się przetwory czyli powidła śliwkowe, przecier pomidorowy i konfitura morelowa

z nożem w ręku jestem szczęśliwa - tak stwierdziłam siedząc nad deską do krojenia usuwając pestki  najpierw z morel, potem krojąc jabłka na szarlotkę a na koniec warzywa do lecza. Odwiedził nas Mateusz więc robiłam to przy stole w dużym pokoju, oglądając puszczane przez M stand-up comedies, ktorych jest poszukiwaczem i znawcą. Zawsze wita u nas z dyskiem pełnym nowych, Amerykańskich perełek.

Doskwiera mi brak czasu na myślenie i pisanie. Oczywiście, ze myślę, ale niestety tylko operacyjnie. Wszystko przez ostatnie promienie słońca, wygrzewamy się w nich ile można. A po powrocie ze słońca trzeba coś zjeść, ugotować, pogadać - same przyjemności, tylko już nie ma kiedy tego zapisać.
Zaczął się wrzesień a z nim szkoła, przedszkole, pierwsze katary i śliwki węgierki. Z ostatnich zrobiłam powidła - najprostsze na świecie. Powiedziała mi o nich Madzia z Gdańska w Ustroniu i tak robię je już od 4 lat.

powidła śliwkowe
- 5 kg śliwek węgierek
- 5 litrowy garnet
- 3 dni

Umyte i wypestkowane śliwki wrzucamy do garnka. Gotujemy na najmniejszym ogniu, najlepiej jeszcze na palnik nałożyć taka babciną blaszkę żeby nie przywierały i się nie przypalały. I tak po kilka godzin przez 3 dni - praktycznie same się robią. Jak już będą tak gęste jak lubimy gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików, przewracamy do góry nogami (a w zasadzie denkami) i viola! gotowe:)

Odkryłam, że samorobiącym się przetworem jest też przecier pomidorowy. Właśnie już drugi dzień robi się jego druga partia.

przecier pomidorowy
- 5 kg pomidorów (powinny być mięsiste, np gatunek jajo)
- 5 litrowy gar
- 3 dni

Umyte i przekrojone na połówki lub ćwiartki pomidory wkładamy do garnka, gotujemy na małym ogniu codziennie, przez 2-3 dni - aż uzyskają upragnioną gęstość. Przecieramy (przez plastikowe sitko z małymi oczkami lub za pomocą końcówki do przecierów - ja mam taką dostawkę do mojego miksera). Znów stawiamy na palnik aby się zagotowało. Gorący przecier przekładamy do wyparzonych słoików, odwracamy denkami w gorę albo pasteryzujemy w garnku lub piekarniku. I pomidory na zimę gotowe:)

 konfitura morelaowa

Nuda. Wszystko jak powyżej tylko w roli głównej morele i jeszcze trochę cukru trzcinowego lub ksylitolu. Można też dorzucić tymianek :) Łatwizna. Smacznego.









czwartek, 29 sierpnia 2013

Doceń albo zmień

Doceń albo zmień. To zdanie huczy w mojej głowie. Aż boli mnie brzuch. Głowa jakby objęta ciasną metalową opaską bólem woła o uwolnienie. Mam tak po powrocie z natury. Nie podoba mi się gdzie jestem, gdzie mieszkam, co robię. W piersi czuję ścisk, jakby klatkę piersiową zgniatało coś od wewnątrz. Tylko co robić? Nie wiem czego chcę. Bo chciałabym tam, w tej ciszy, zieloności, przestrzeni. Tylko czy na pewno? Nigdy nie mieszkałam nie w bloku dłużej niż 3 tygodnie. Co tam robić? Samym wdychaniem świeżego powietrza, widokami, zmysłami człowiek nie żyje. A może jednak... Czemu nie wiem na pewno? Czemu nie uprę się, że chce? Doceń albo zmień. 
Co robić?
Gdyby to było tylko moje życie.  A tu  te wszystkie Wszechświaty. 

poniedziałek, 29 lipca 2013

U wód

Robimy za weekendowych taksówkarzy. Przewozimy babcię Alę ze starszakami z jednego miejsca wakacyjnego wypoczynku do drugiego. Przy okazji sami zwiedzamy, odwiedzamy. Okropne są tylko powroty i ze względu na to, ze trzeba ich znów zostawić, opuścić piękne krajobrazy i tłuc się po naszych wciąż kiepskich drogach.
Tym razem przewoziliśmy naszych wakacjuszy z letniska u cioci Mani w Nowym Sączu do ośrodka wczasów rodzinnych w Wysowej Zdroju. Domki wielkości naszej kuchni mieszczą się w nich 3 łóżka, biureczko, szafa, półka i toaleta. Mnóstwo tam dzieciaków, placów zabaw, strumyczków i majestatycznych świerków dających zbawienny w upały cień. A ten weekend był wyjątkowo gorący. Czuliśmy się jak warzywa gotowane na parze. Dzięki Ci naturo za drzewa i strumyki, które otaczały nas opiekuńczym chłodem.
Na koniec dnia wybraliśmy się do parku zdrojowego - pięknie zrewitalizowanego, z dywanami miękkich trawników, orzeźwiającą fontanną i pijalnią wód.


wtorek, 23 lipca 2013

Romantyczny wieczór


Tylko ja i Ty. Drylownica i 20 kg wiśni.

Nasza kuchnia, najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Nasze krzesła zawsze obok siebie. Dziś przyszła do nas Amy, szkoda, że już jej nie ma. Smaki, kolory, zapachy można zamknąć w słoikach. Uważaj, żeby nie przesłodzić, chcę czuć czerwień porzeczek i posmak wydrylowanych pestek. Życie musi mieć smak, zapach, kolor i konsystencję.

Dialogi znad kury

- Czy możesz włożyć ją do brytfanki, posolić i popieprzyć?
- Posolić tak, popieprzyć nie.
- Nie gustujesz w kurach?
- Tak, ale tylko domowych.

Po wiśnie nad Bug

Pojechaliśmy po wiśnie. Do Siedlec. A okazało się, że pod Bug:) Bagażnik zapakowany 20 kg wiśni. Do tego gospodarze dorzucili 2 słoiki ogórków, buraki i botwinę, marchew, cebula i szczypior gigant. Oraz kura, wyrób ekologiczny, rękodzieło:) nie wiem jak oni je tam ręcznie wyrabiają, ale na etykiecie wyraźnie stoi - rękodzieło. 
Jędrnego pupsko boli od siedzenia za kierownicą- wczoraj Stalówka, dziś nadburzańskie wiśnie. Kocham Cię i dziękuje, że wytrzymujesz moje pomysły:)  Zostało nam najciekawsze - drylowanie. Ale jesteśmy zaopatrzeni w Lubelski cydr, więc przewiduje pełen sukces!


poniedziałek, 22 lipca 2013

Książka Wszystkich Rzeczy, Guus Kuijer

Kupiłam tę książkę dla Sonii żeby miała co czytać w wakacje, a że już była w Stalowej u babci Ali to najpierw wpadła w moje ręce. I jak zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać. Znalazłam kilka zdań perełek, które chcę zapamiętać:

"Muszę pisać listy do ludzi. Przynoszą im radość' Wtedy będą mnie lubić".

"- Co złego zrobił ten człowiek? - zapytał.
 - Och - odpowiedziała - należał do niewłaściwego klubu."

piątek, 19 lipca 2013

Tarta z karmelizowanymi morelami z tymiankiem

Tarta z morelami to moja miłość. Jak tylko pojawiają się morele robię ją nałogowo. Uwielbiam wszystkie sprzeczności które zawiera. Słodką kwaśność morel, słodko-gorzki karmel, maślaną kruchość spodu, który rozpuszcza się w ustach. i ten zapach... Wiszę nad patelnią i najchętniej bym od niej nie odchodziła kiedy morele się karmelizują.

Ciasto
200 gr mąki (robiłam z różnymi mąkami gryczaną, owsianą, orkiszową, pszenną razową)
100 gr masła pokrojonego mniej więcej w kostkę
2 żółtka
20 gr brązowego cukru lub ksylitolu

Ciasto szybko zagniatamy w misce lub w mikserze. Zawijamy w ściereczkę i wkładamy na 20 min do lodówki

Owoce
700 gr modeli, myjemy, wyjmujemy pestkę
20 gr masła klarowanego
40 gr cukru brązowego
2 gałązki tymianku (obskubujemy i zostawiamy tylko listki)

Masło topimy na patelni, dodajemy cukier i czekamy aż się rozpuści na małym ogniu. Na karmelu układamy morele, przekładamy ostrożnie na drugą stronę (po około 7 min na każdą stronę). Posypujemy tymiankiem

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni celsjusza. Formę do tart wylepiamy ciastem, nakłuwamy widelcem, układamy morele, polewamy karmelem. Pieczemy 20 minut. Smacznego


(przepis z bloga Liski, Whiteplate, zmodyfikowałam proporcje i rodzaje użytej mąki)

poniedziałek, 15 lipca 2013

PrzeTworny cug



Wpadłam w cug. Przetworny! Zamiast robić wszystko inne, co zalega, to ja siedzę w garach i słoikach. Ale dobrze mi:) Pięknie pachnie, cudnie wygląda, wspaniale smakuje. I Jędrny tuż, tuż, słoiki wyparza- my hero! :)





Spanikowałam

Chciałam dziś oddać krew. Warunki idealne, stacja przyjechała do mojej roboty, wystarczyło odejść od biurka, zjechać winda i już. Wypełniłam dwie ankiety, pobrano mi próbkę na zawartość hemoglobiny - ok, wywiad i badanie lekarskie - ok i jak już siedziałam pewna, ze dziś po raz pierwszy oddam te moją superrzadką grupę 0 RH minus to klops, klapa, dupa, tlen do mózgu przestał wędrować, za to ręce zaczęły drgać, ciemno przed oczami i panika. Nie dam rady. Nie dałam rady. Zrezygnowałam. Czemu tak mnie paraliżuje myśl o pobieraniu krwi, o igłach. Trójcę moją urodziłam bez znieczulenia a 450 ml krwi nie potrafię oddać....

PrzeTwórnia, przetwory bez cukru

Minął pierwszy, z trzech tygodni, podczas których Leon jest słomianym jedynakiem. Mieliśmy sprzątać ale zamiast tego rozpieszczamy Leona, robiąc z nim to, czego do tej pory nam się nie udawało. A jak już wypieszczony pada, rzucamy się na przetwarzanie owoców. W słoikach wylądowały już ogórki, czarna porzeczka, maliny i truskawki. Wszystkie bez cukru - z ksylitolem i agar agar albo sokiem jabłkowym, który służy za słodzik i zagęstnik.

Maliny z ksylitolem i agar agar

2 kg malin
5 łyżeczek agar agar
300 g ksylitolu
100 ml soku jabłkowego ( takiego z 5 litowych toreb, 100% sok bez dodatków)

Maliny przebrać, zostawić tylko zdrowe, opłukać i wrzucić do garnka. Wymieszać z agar agar, i sokiem jabłkowym, zagotować. Po zagotowaniu dodać ksylitol. Ponownie zagotować. Przełożyć do wyparzonych, gorących słoików - do wysokości okolu 2 cm od krawędzi. Brzegi wieczek przetrzeć spirytusem. Zakręcić, postawić do góry dnem. Do zimy:)

 Porzeczki z ksylitolem

2,5 kg czarnej porzeczki
500 g ksylitolu

Porzeczki przebrać i umyć. Przetrzeć przez sito lub w mikserze jeżeli macie taka końcówkę. Dodać ksylitol, porządnie wymieszać. Przełożyć do wyparzonych, gorących słoików - do wysokości okolu 2 cm od krawędzi. Brzegi wieczek przetrzeć spirytusem. Zakręcić, postawić do góry dnem. Smacznego.

Farfocle z czarnej porzeczki z sokiem jabłkowym i cukrem

To co zostanie po przecieraniu było tak aromatyczne i pachnące, ze szkoda mi było to wyrzucać. Będzie w sam raz do ciast w zimie.
Farfocle porzeczkowe wrzuciłam do garnka - było ich jakieś 260 g, zalałam sokiem - 200 ml (moje były bardzo suche po przecieraniu w maszynie) i dodałam cukier- 200 g (ksylitol się skończył), zagotowałam, przełożyłam do wyparzonych, gorących słoików. Brzegi wieczek przetarłam spirytusem. Zakręciłam i postawiłam do góry dnem.Zobaczymy co z tego będzie, z gara było cud miód.

sobota, 13 lipca 2013

Miłość to jedyna rzecz, która się mnoży, kiedy się ją dzieli"









PODZIĘKOWANIA


W imieniu Fundacji Rak'n'Roll oraz wszystkich kobiet potrzebujących i tych, które już otrzymały peruki
z włosów naturalnych, dziękujemy
 Soni Włodarskiej
za przyłączenie się do akcji
"Daj Włos"
i tak cudowny gest jak ofiarowanie włosów.
    
Każdy czyn dla dobra innych wymaga podjęcia decyzji,
podjęcia pewnych czynności i działania, a to
nie wszystkim się udaje, bo jak wiemy nie jest to zawsze łatwe.
  
Mając tego świadomość wyrażamy ogromną wdzięczność
w imieniu wszystkich potrzebujących.
                                                                                      
 "Miłość to jedyna rzecz, która się mnoży, kiedy się ją dzieli"


Z poważaniem,
                                                                             
                                                                        Fundacja Rak’n’Roll



piątek, 12 lipca 2013

Kapusta, głowa ... pełna przepisów

Jedna główka młodej kapusty a trzy różne przepisy. Wszystkie wyszły wyjątkowo smaczne. Ale od początku. Miały być tylko gołąbki, makrobiotyczne z kaszą i zieloną soczewicą, ale, że liście darły się niemiłosiernie to w końcu gołąbków powstało 8. Resztę poszatkował Jędrny przy pomocy nowego, kuchennego gadżetu - dostawki do naszego miksera. Z 1/3 ugotowałam kapuśniak a resztę upchnęłam do miski na surówkę. Zdjęć nie będzie bo wszystko już zjedzone:)

Gołąbki makrobiotyczne

8 liści młodej kapusty
3/4 filiżanki kaszy gryczanej niepalonej
3/4 filiżanki zielonej soczewicy
mały por
nieduża cebula
bulion warzywny lub rosół (ja użyłam instant eko wegetariański)
ketchup (ja użyłam Heintz)

Kaszę i soczewicę gotujemy w lekko osolonej wodzie (osobno, w dwóch garnkach) około 15/20 minut. Po ugotowaniu kaszę wrzucamy do miski, soczewicę z małą ilością wody blenderujemy. Dorzucamy do kaszy. Cebulę i pora szklimy na maśle klarowanym. Dodajemy do kaszy i soczewicy. Doprawiamy do smaku ulubionymi przyprawami. Mamy farsz.
Liście gotujemy w małej ilości wody przez 8 min (nie wszystkie muszą być w wodzie, trzeba przykryć garnek pokrywką to się uparują). Wyjmujemy, odcinamy grube nerwy. Jak ciut ostygną to nakładamy farsz, zwijamy i układamy w garnku uprzednio wyłożonym liśćmi kapusty ( tymi brzydszymi lub porwanymi). Zalewamy bulionem, wrzucamy kilka łyżek ketchupu lub przecieru, gotujemy 30 min - aż kapusta będzie miękka i gotowe:)


Kapuśniak

3 garście poszatkowanej młodej kapusty
4 ziemniaki
woda
masło klarowane
czerwona soczewica
kminek
kmin rzymski
liść laurowy
ketchup lub przecier pomidorowy

Kapustę wrzuć do garnka, zalej gorącą wodą, podgotuj jakieś 15 minut, wrzuć ziemniaki pokrojone w kostkę i soczewicę. Dodaj łyżkę masła i przyprawy i ketchup. Gotuj aż ziemniaki będą miękkie. Smacznego.


Surówka z młodej, białogłowy:)

poszatkowana kapusta
marchewka starta na tarce
jabłko starte na tarce
cebula
olej rzepakowy lub oliwa
sól/pieprz
natka pietruszki

Wszystko wymieszaj. Najlepiej jak pół godzinki postoi i się przegryzie. Nie żałuj natki:) Mniam.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Wdech. Wydech. Dziękuję.

Dziękuję.
Wdech. 
Wydech. 
Kolor kwiatów. Dziękuję. 
Ciepły piasek pod stopami. Dziękuję. Uśmiech Twój. Dziękuję. 
Wiatr we włosach. Dziękuję.
Kaczątka biegające po podwórku.
Godziny razem w samochodzie. Dziękuję
Za to, że jestem tu.
Dziękuję:)!


środa, 3 lipca 2013

Owsianka doskonała

- pól szklanki błyskawicznych płatków owsianych ( mogą być tez jaglane, jęczmienne, jakie masz:)
- szklanka wody
- 1 morela
- garść rodzynek
- kilka truskawek
- łyżka miodu

Płatki wsyp do gotującej się wody. Gotuj 4 minuty ciągle mieszając, jak będzie zbyt gęsta dołek wody. Rodzynki zalej wrzątkiem, przepłucz, dodaj do owsianki. Posyp pokrojonymi owocami, polej łyżką miodu. Mniaaaasm! 

niedziela, 9 czerwca 2013

Porto

Portugalia. Porto. Powoli. Pomarańcze.
Zamykam oczy i widzę wielki błękit i palmy.
Dorada, sałata, zielonkawe pomidory smakujące słońcem, ocet i oliwa, sól, pomates frites. Papagaju.
Market przy Bolhao. Wino tinto w małej karafce, dwie szklanki. Grillowane sardynki/ Za dużo cieniuśkich ości.
Spacer nad ocean. Rozgrzane, obłe kamienie. Magmowe skały, aksamitne pod stopami.
Chleb z oliwą, czarne oliwki i wreszcie dobra kawa. Czekając na eletriko. Jedzie. Trzeba się spieszyć. Zostawiamy oliwki? Nie, ktoś postawił na torach samochód. Nikogo to nie dziwi. Wszyscy mają czas. Nie mają pieniędzy.




piątek, 31 maja 2013

Ostatni dzień maja

Pusta Warszawa. Niespieszna. Udzielił mi się ten spokój. Jadę do pracy tramwajem, oddycham powli. Stukot kół tramwaju próbuje narzucić mi szybszy tryb. Nie pozwalam mu, rozkoszując się obrazami za oknem. Zanurzona w zieloności Krolikarni, zaraz obok żółte żurawie na budowie. Wiosna jest piękna nawet w mieście. Jeszcze żeby udawało jej sie przebić z zapachami:) Najbardziej lubię ten dopier co skoszonej trawy. To dla mnie zapach świeżości, tak pachnie kolor zielony. Mijam park Morskie Oko i pomnik Matejki. Co rusz straganiki z nowalijkami. Niektóre kamienice przy Puławskiej mają takie piękne, lutego balkony. Żałuję, że jest ich coraz mniej. Może warto je dokumentować, fotografować, zatrzymać.
Płac Unii Lubelskiej. Zabudowany nowym, niestety bezdusznym, białym olbrzymem. 
Płac Zbawiciela. Charlotte i tęcza - szkaradny szkielet. 
Płac Politechniki, urzeczona. Boczne uliczki. Napis - Krajowy Naukowy Ośrodek Wiodący:)
Duszno. W powietrzu wisi burza. 
Na przystanku Centrum wsiada pan z akordeonem i gra. ZTM mógłby go zatrudnić na etat- byłoby weselej.
Dojechalam. Tango milonga wysiadło ze mną.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Miłość od pierwszego wejrzenia

Nie jestem wielką fanką serników, ale to była miłość od pierwszego wejrzenia. Odkąd go zobaczyłam myślałam tylko o tym kiedy uda mi się go upiec. I wreszcie dziś się udało. Obudził wszystkie moje zmysły. A może to wiosna. Głuchy dźwięk wsypywanych na stalową patelnię migdałów. Ich skwierczenie, kiedy oblepił je ciemny, gęsty karmel. Jego zapach. Intensywny, żółty kolor pulpy. Jak kwiaty nagietka.
W domu cisza. Sernik w piekarniki. Mały kucharz zasnął, ukołysany opowiadaniami o Alicji, która zawsze wpadała (dosłownie) w kłopoty. Bardzo był dzielny niewyjadając mangowej słodyczy do dna. Dobra noc.

Przepis na sernik z mango na spodzie z karmelizowanych migdałów z bloga Liski
http://whiteplate.blogspot.com/2013/04/sernik-z-mango-na-spodzie-z.html?m=1





poniedziałek, 29 kwietnia 2013

wyjadamy, wyjeżdżamy

Pusta, chłodna, zapłakana. Taka była wczoraj Warszawa. Chłopaki próbowali rozśmieszyć ją swoim pokractwem w kaloszach. I udało się. Wyszło słońce i ślimaki.





czwartek, 25 kwietnia 2013

Ukała, Ukała ale nie płakała

dziś byliśmy na Niusi i Wilkach. Wracając podśpiewywaliśmy łkała, łkała ale nie płakała. Aż w końcu Szy zapytał - co to znaczy Ukała ?:)



środa, 24 kwietnia 2013

The colours of spring









9 lat minęło

Sonik skończył wczoraj 9 lat. Kiedy to minęło? Sięga mi już pod brodę. Lubi czytać Tajemniczy Ogród i Pannę z Mokrą głową, słucha Brodki, Ani i Ayo. Zaczynam ją denerwować, albo dopiero teraz to zauważam:) Kocham Cię Soniu!!!!

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Gdy nos na kwintę...

Pomyśl jak czułaś się w Hajstrze, na warsztacie z Larsem, jak napisałaś, że chcesz jego książkę ale cena zmieniła się z dnia na dzień na zaporową dla Ciebie i jak przysłał Ci egzemplarz gratis (nadal nie wysłałaś mu kartki, co sobie obiecałaś), jak leciałaś na skrzydłach po spotkaniu i pogadaniu z Grzegorzem Markowskim. Przypomnij sobie to uczucie i niech stanie się Twoim motorem. To Ty kierujesz tą łódką, majtku!

czwartek, 4 kwietnia 2013

racuchy jaglane (bezmleczne, bezglutenowe)

Dzieci zaśpikane więc jaglanka w cenie. Wyszły mi całkiem, całkiem racuchy - chłopaki się objadały tak, że nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia.

Przepis:
- szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
- pół szklanki wody
- jabłko pokrojone w piórka
- pół łyżeczki proszku do pieczenia (ja mam taki bezglutenowy)
- jajko
- łyżeczka esencji z wanilii
- łyżeczka miodu
- masło klarowane do smażenia
- opcjonalnie rodzynki, otręby, zarodki, itp, itd
- do podania z sosem żurawinowym, syropem klonowy, miodem, powidłami śliwkowymi, etc

Kaszę i wodę wrzucamy do blendera i bzyk - masa ma być jak gęsta śmietana, nie za rzadka. Dodajemy pozostałe składniki, mieszamy i smażymy. I już!

Smacznego:)

tak w ogóle

to jest cudownie.
Zamknął oczy i zasnął...

środa, 3 kwietnia 2013

I co ja powiem w pracy

że nie przyszłam bo musiałam budować iglo?
I nagle takie CYK, pukkk pukkk. Tak właśnie bym chciała!
Szymon, kiedyś się uda:)

w oczekiwaniu na wiosnę...

robię listę rzeczy do robienia, listę potraw do ugotowania, miejsc do zwiedzenia, domów do kupienia, działek do zabudowania... A powinnam wziąć się do działania!


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Lepiej, srepiej

Wstań albo uduszę Twoją matkę.
Za oknem zima, dzieciarni sople z nosa wiszą ... 4 tydzień. Liczba domowników + 2 babcie. Zadomowiły się też wirusy, gile, smarki, sraczki, itp, itd Alleluja!

piątek, 29 marca 2013

Kończenie

Czy ja kiedyś zacznę kończyć ?
Cała ja.
Nawet kończyć zaczynam i skończyć nie mogę.

Zaraz Wielkanoc

Siedzę na dywanie otoczona gazetami i dziećmi. Dobrze mi:)

sobota, 23 lutego 2013

Od piątku po głowie

Gdzie są kwiaty i wino?
Gdzie pończochy i róż?
Przyszła Codzienność
Romantiko pod nóż.

środa, 20 lutego 2013

Zielono mi! Pasta z avokado!

2 owoce awokado
Sok z cytryny- według upodobań
Pól czerwonej cebuli
Sól morska
Pieprz

Avokado rozciapujemy widelcem, wyciskamy do papki sok z cytryny, cebulę kroimy w drobniutką kostkę, solimy, pieprzymy i gotowe:) szybko i pysznie!




Uzupełnienie:
dziś przyszła nowa Poczta Zdrowia. Nie mam siły robić z tego streszczenia, dlatego wklejam w całości. Źródło: www.pocztazdrowia.pl


Awokado – cudowny owoc przeciw starzeniu się komórek

Szanowny Czytelniku,
wiele ostatnio słyszysz o wolnych rodnikach – agresywnych cząsteczkach, które atakują nasze komórki, a nawet DNA. Przyspieszają one proces starzenia się i sprzyjają rozwojowi wielu chorób związanych z wiekiem, jak miażdżyca tętnic, pogorszenie wzroku, demencja czy nowotwory.
Skąd się biorą wolne rodniki? Z zanieczyszczeń, chemikaliów, papierosów, lecz również z normalnego funkcjonowania naszych komórek.
Aby móc działać, Twoje komórki potrzebują paliwa (glukozy), które spalają w małych elektrowniach zwanych mitochondriami. To stąd czerpią energię, by na przykład kurczyć się – w przypadku komórek mięśni – lub – jak komórki nerwowe – komunikować się, wysyłając sygnały elektryczne.

Twoje komórki wytwarzają spaliny

Tak jak silnik, nawet dobrze wyregulowany, zawsze wytwarza spaliny, tak i Twoje komórki, pracując, emitują wolne rodniki, nawet, jeśli prowadzisz zdrowy tryb życia.
Im więcej uprawiasz sportu, korzystasz z szarych komórek, odczuwasz emocji, słowem – im intensywniej żyjesz, tym więcej wytwarzasz wolnych rodników.
A według obecnego stanu wiedzy istnieje tylko jeden sposób, by się ich pozbyć: przeciwutleniacze – substancje naturalnie występujące w organizmie, a także w świeżych owocach i warzywach, zwłaszcza tych kolorowych.
Problem w tym, że nasze komórki z trudem przyswajają spożywane przez nas przeciwutleniacze. Większość z nich pozostaje na zewnątrz komórek i jest wydalana z organizmu bez unieszkodliwienia choćby jednej cząsteczki wolnego rodnika.
Jak pomóc przeciwutleniaczom, które spożywasz, przeniknąć do wnętrza komórek?

Dobroczynne tłuszcze

Istnieje prosty sposób, by istotnie zwiększyć poziom absorpcji przeciwutleniaczy: owoce i warzywa łącz z tłuszczami. Nie musi to być od razu masło czy wędlina: wiele produktów zawiera dobre tłuszcze i świetnie nadaje się do dań z owoców i warzyw: są to na przykład orzechy (włoskie, laskowe, migdały), awokado (lub olej z awokado), oliwki oraz wszelkie nasiona (pestki dyni, mielone siemię lniane, pestki słonecznika).
W badaniu przeprowadzonym na owocach awokado naukowcy stwierdzili, że spożywanie ich w sałatce wraz z surowymi warzywami1:
  • ­czterokrotnie zwiększa poziom absorpcji likopenu (przeciwutleniacza występującego w pomidorach);
  • poziom absorpcji beta karotenu mnoży razy 2,6 (jest to prekursor witaminy A obficie występujący w marchwi oraz – w mniejszych ilościach – w zielonych warzywach liściastych).
Awokado jest bogate w kwasy tłuszczowe, jednak są to dobre tłuszcze, niezbędne dla zdrowia.
W przypadku połączenia surowych warzyw z olejem z awokado, badacze stwierdzili wzrost poziomu przyswajania:
  • alfa-karotenu 7,2 razy;
  • beta-karotenu 15,3 razy;
  • luteiny 5,1 razy (luteina to czerwono-pomarańczowy przeciwutleniacz występujący w żółtku jaj, kukurydzy, marchwi, szpinaku i szczawiu, chroniący przede wszystkim siatkówkę oka).

Awokado na śniadanie

Awokado to również cenne źródło jednonienasyconych kwasów tłuszczowych, które pomagają:
  • kontrolować glikemię (poziom cukru we krwi)2;
  • wzmocnić ściany tętnic3;
  • zmniejszyć nadciśnienie tętnicze4.
Sam często jadam awokado na śniadanie: doprawione sokiem z cytryny i odrobiną oliwy z oliwek, do tego jajko na miękko gotowane w niskiej temperaturze (80°C, dzięki czemu ma kremową, a nie gumowatą konsystencję), plasterek wiejskiej szynki lub filet z makreli, filiżanka herbaty (bez cukru i mleka), kilka migdałów, orzechy i sałatka z czerwonych i ciemnych owoców – wszystko to składa się na treściwe śniadanie, które zapewnia mi dobre samopoczucie oraz mnóstwo energii na cały dzień i pozwala zjeść skromny posiłek w południe i wieczorem.
Jeśli rano nie masz apetytu lub nie prowadzisz zbyt aktywnego trybu życia, wystarczy ograniczyć się do połówki awokado na śniadanie – i tak będzie to bardzo sycący posiłek.

Sztuczka poprawiająca smak awokado

Na ogół awokado dostępne w handlu są twarde jak kamień. Oczywiście jesteśmy w stanie je zmiękczyć, pozwalając mu dojrzeć w naszym schowku na warzywa. Jednak brutalna prawda jest taka, że wówczas, po rozkrojeniu awokado bardzo często zauważamy ohydne czarne plamy na miąższu. Wewnątrz owocu tworzą się czarne włókna, które sprawiają, że to, co pozostało z miąższu, jest wodniste, mdłe i nie ma nic wspólnego z kremową i soczystą konsystencją oraz piękną, pistacjową barwą dojrzałego awokado, które czynią z niego jeden z największych cudów natury.
Aby uniknąć takiego rozczarowania, wystarczy zastosować prostą sztuczkę: zaraz po powrocie z zakupów zawiń awokado w papier gazetowy i włóż do ciemnej szuflady lub szafki. Odczekaj dwa lub trzy dni, by rozkoszować się owocami awokado takimi, jak gdyby zerwano je z drzewa w idealnym momencie.
Sposób wydaje się dziecinnie prosty, jednak wiąże się z nim jedna istotna trudność: nie zapomnieć o schowanych owocach. Zdarza się, że na skrzętnie ukryte awokado trafiamy przypadkiem, powiedzmy po 6 miesiącach. Proszę mi wierzyć – nie nadaje się już wówczas do spożycia.

Inne zalety awokado

Awokado jest bogate w bardzo ważne witaminy:
  • witamina K poprawia krzepliwość krwi i wzmacnia kości;
  • kwas foliowy, czyli witamina B9, sprzyja dobrej reprodukcji komórek i rozwojowi tkanek;
  • witamina E chroni tkanki przed wolnymi rodnikami i wzmacnia serce;
  • luteina jest niezbędna dla zdrowia oczu i skóry;
  • witamina C wzmacnia układ odpornościowy i neutralizuje wolne rodniki;
  • witamina B6 również wzmacnia układ odpornościowy, wspomaga funkcje układu nerwowego oraz syntezę czerwonych krwinek5.
Życzę zdrowia – i smacznego!
Jean-Marc Dupuis
PS: Jeśli dostałeś ten numer newslettera Poczta Zdrowia od kogoś innego, gorąco zachęcam, abyś i Ty go zaprenumerował (bezpłatnie!).
Dwa razy w tygodniu otrzymasz e-mailem najnowsze i w pełni wiarygodne (potwierdzone wieloma badaniami naukowymi przeprowadzanymi na całym świecie) informacje o naturalnych metodach leczenia i zapobiegania chorobom.
Wystarczy, że klikniesz tutaj, a następnie w ramce wpiszesz swój adres e-mail i klikniesz żółty przycisk.
Źródła:
(1) http://jn.nutrition.org/content/135/3/431.full
(2) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8026287
(3) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15661480
(4) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15814269
(5) http://www.avocado.org/avocado-nutrients/
 

wtorek, 29 stycznia 2013

Mój przyjaciel Harvey

Genialny Kobuszewki. Ciepła, z lekkością zagrana sztuka, pełna smaczków i gierek słownych. O normalnych wariatach i normalnie nienormalnych. Harvey, u nas trż możesz zamieszkać:) na koniec tak wystraszylam się, ze podadzą mu zastrzyk, że aż się popłakałam.

niedziela, 27 stycznia 2013

droga

Zmieniłam codzienną drogę. Jeszcze niedawno przechodziłam obok wejść do metra i szlam prosto na mój bazar za ul. Puławską. Mijałam wtedy taki dłuuuugi płot z plakatami, dzięki któremu byłam na bieżąco co, kto i gdzie. Teraz pędzę do najbliższego wejścia, żeby zdążyć. Muszę pamiętać żeby od czasu do czasu wyjść wcześniej z domu i spokojnie pooglądać plakaty. Lubię je. Chociaż, tak najogólniej mówiąc, cała okolica jest brzydka. Płot okala plac, z lewej kamienica, nie wiem właściwie, raczej stary, zaniedbany budynek z cegły, z genialnymi muralami, i zupełnie do niej nie pasującym, wszędobylskim kebabem.

sobota, 26 stycznia 2013

Nie lubię jak Cię nie ma

Nie lubię jak Cię nie ma. Za to wiem za co Cię lubię. Za sok z cebuli, że jest, jak Cię o niego poproszę. Moja staroświecka, romantyczna duszo. Muszę wysłać Ci kiedyś depeszę. Ty wspaniale funkcjonowalbyś w czasach depesz.

piątek, 18 stycznia 2013

Tańcząca z Maskami

Smutno. Chciałabym coś do Ciebie napisać. Patrzę tępo w okno. W głowie takie kłębowisko słów, że do świadomości dociera jedynie głucha, tępa cisza. Widzę tylko Twój uśmiech jak sto milionów. Chyba wiem ile Cię kosztował. Nie, pewnie nie wiem. Nie pozwalaj by klepali Cię po tyłku i głaskali po głowie. Niech maska, na którą teraz się zdecydujesz będzie najwygodniejsza dla Ciebie. Pomyśl o własnej skórze, w niej najbardziej Ci do twarzy.

czwartek, 17 stycznia 2013

Chwile

Chwile krótkie, gdzie ona tak uciekają? Chwile długie, ciągną się jak mordokleja, wracają nocami, po co? Pocą się od nich dłonie. Nie bądźcie moje!

wtorek, 8 stycznia 2013

jedna

Niania chora. Z jeszcze zamkniętymi oczami dzwonię do mamy. Słyszę ' dobrze, że się jeszcze nie rozpakowałam. To tylko coś dorzucę i wsiadam w pierwszy autobus do Was'.(Ma 250 km). 8.20 jest już w drodze, a my ustalamy skład zastępczy, który będzie opiekował się Leonem do przyjazdu babci A. Najpierw Edzio, potem Kasia K, w międzyczasie pani Ola. W drodze do pracy dzwonię kontrolnie do mamy - 'i jak, dobrze?' 'Dobrze, tylko coś mi strzyknęło jak wkładałam torbę do bagażnika autobusu'...
Jedna choroba uruchamia łańcuch osób i zdarzeń żeby jedna mama mogła pójść do pracy a jedno dziecko było zaopiekowane.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Wracam do jaglanki

W sobotę dopadł mnie ból brzucha jakiego dotąd nie zaznałam. Balon, stale powiększający swoją objętość, jakimś cudem dostał się do wnętrza mych trzewi, rósł i nie chciał przestać. Nie pomagało nic, ani gorąca kąpiel (przyniosła ulgę tylko na chwilę), ani pół godzinki bez rozwrzeszczanej rodzinki,  ani śmieszny polski film ( przez niego robiło się momentami gorzej, bo jak się śmiałam to płakałam z bólu). Poszłam więc ..., nie, nie po rozum do głowy, a po książkę o odżywianiu wg. pięciu przemian, żeby odświeżyć pamięć. Tego dnia nie dałam rady ugotować niczego innego, oprócz wody - nie była to jednak zwykła woda , a kranówa gotowana 10 minut. Piłam i sikałam, aż rano obudziłam się w stanie, który pozwolił mi doczłapać się do kuchenki. I zaczęło się:
- kasza jaglana z jabłkami i syropem klonowym
- zupa mocy czyli nasz rosół tylko z plasterkiem świeżego imbiru i goździkami wbitymi w cebulę (ja zrobiłam na króliku - tylko nie mówcie moim dzieciakom)
- tarta z jabłkami na razowej mące orkiszowej

I odżyłam! Chcecie przepisy?

sobota, 5 stycznia 2013

Piana

Pięć minut w wannie. Z uszami zanurzonymi w pianie. Pękanie bąbelków. Psstryk, psstryk. Ale relaksssssss.

piątek, 4 stycznia 2013

Grzane piwo Edzia

Piątek, kaszel, sofa i ja. oraz grzane piwo Edzia (oboje najlepsi na świecie).

Przepis na 2 porcje po 250 ml
- 0,5 l ulubionego piwka
- 3 goździki
- 1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
- odrobina gałki muszkatułowej
- 1 żółtko

Jeżeli piwo jest z lodówki, należy je lekko podgrzać przed dodaniem żółtka. Wcześniej dodać przyprawy. Bardzo delikatnie wymieszać. Podgrzać, nie doprowadzając do wrzenia, inaczej z żółtka zrobią się gluty. Nalać do kubków, do każdego dodając po łyżeczce miodu. I jeszcze trochę serca, podpowiada Edzio:)

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozkrakiem, okrakiem

Rozkrakiem, okrakiem. Drugie życie potrzebne od zaraz!

Wróciłam do pracy, z pracy. Tu pieniądze, tam serce. Chciałabym być tu i tu. Planowanie, nie moja bajka a muszę stać się Królową tej przestrzeni.

Dziś cała trójka ryczała. Mój mały poranny armagedon. A tu czas stoi. Od roku się tyle nie nasiedziałam. Nogi mi odpoczną, głowa ochłonie. Czy takie wyhamowywanie i przyspieszanie kilka razy dziennie jest zdrowe?

Dziś wypada dzień kuchenny. Zaczyn dojrzewa, mięcho na lazanie jest i jeszcze banoffee dla Kuby. Ogarnę.